
Gdzieś na wyblakłym, żółto – złotym krajobrazie ciągnących się po horyzont łąk stuknął nam tysięczny kilometr. Miała być huczna celebracja, wyciągnięcie z dna sakwy jakiegoś smacznego rarytasu. No więc obserwowałem…
Pasjonat długich włóczęg rowerowych, wielodniowych trekkingów i mikroprzygód. Nie preferuje żadnej dysycpliny , dlatego sporadycznie bawi się w sport, biega uliczne maratony i górskie ultra. Lubi chipsy o smaku zielonej cebulki, herbatę w schronisku i żelki na szczycie.
Gdzieś na wyblakłym, żółto – złotym krajobrazie ciągnących się po horyzont łąk stuknął nam tysięczny kilometr. Miała być huczna celebracja, wyciągnięcie z dna sakwy jakiegoś smacznego rarytasu. No więc obserwowałem…